Na dzisiejszy dzień plan był prosty - wyprać wszystkie ubrania, bo ludzie w hostelu psikali dezodorantem na cały pokój gdy tylko otworzyliśmy plecaki :) Po oddaniu ciuchów do pralni ruszyliśmy lokalną łódką na wyspę Bum Bum. Odwiedziliśmy tam m.in. szkołę.
Poza nami nie było tu żadnych białych turystów. Sami stanowiliśmy niezłą atrakcję dla "lokalsów".
Czyste i pachnące ubrania odebrane z pralni, możemy ruszać do Tawau (oczywiście stopem)!
Nasz kierowca zaoferował nam przejażdżkę po mieście i polecił nam najciekawsze miejsca.
Jednym z poleconych miejsc była restauracja z owocami morza, gdzie zamówiliśmy kraby i krewetki.
W hotelu zamiast mrówek i jaszczurek tym razem spotkaliśmy karaluchy. Nie jest źle :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz